jesień
Witam wszystkich bardzo serdecznie po tak długim milczeniu, spowodowanym nie wiem nawet czym. Może brakiem czasu na refleksje, może pechowym rokiem na budowie..? Mniejsza o to. Planów na ten rok nie było dużo , ale za to kosztownych- DACH. Ale do tego dojdę troszkę później.
Po zimie membrana miała się dobrze spisała się na złoty medal, nie straszne jej były te koszmarne opady śniegu, wiosenne ulewy i wiatry- gorąco polecam.
W czerwcu zamówiłam blachodachówkę SSAB w kolorze miedzianym. Długo biłam się z myślami czy to dobry wybór, niby wszyscy mówili że kolor piękny, ale jakoś nikt na taką się nie decydował. No cóż raz się żyje, decyzja jest. W końcu nie muszę mieć dachu jak wszyscy czerwonego lub grafitowego. Wiem powiecie, taka jest moda, ale nie mogłam się oprzeć to była miłość od pierwszego "zobaczenia".
Przy okazji tego zdjęcia koszmar mojego całego lata: robocizna do tej pory sprawa stoi w martwym punkcie, bo dach mam zrobiony tragicznie. Jestem silną kobietą i wiele zniosę, ale do dziś krew mnie zalewa i łzy się cisną na samo wspomnienie. Do tej pory wszystko szło gładko,ale się skończyło zgodnie z porzekadłem: nie chwal dnia przed zachodem słońca. Ja pochwaliłam.
Nie żeby tak cudownie wszystko było, o nie, ale myślę sobie- mury przykryje styropian i tynk, dziury się połata, ale dachu plandeka nie przykryje!
Oczywiście wykonawca był tak pewny siebie , że niczego się nie dopatrzę a tu d..a. Z minuty na minutę było coraz gorzej. Na koniec na moje pytanie czy chciałby mieć tak zrobiony dach odpowiedział z rozbrajającą szczerością że NIE. Ja też nie, ale co mam teraz zrobić.
Nie jeździłam na działkę przez 3 tygodnie z nadzieją że się oswoję . Pomogło, kocham ten dom, to moje marzenie, tym bardziej że buduję sama beż niczyjej pomocy.
No cóż . Obsadzę ganek pnączem, po mału zakryje te koszmary, a resztę muszę zaakceptować.tu wszystko wygląda jeszcze jako tako, ale obróbki to porażka, nie wiem czy się odwazę.